Lekcja samoobrony minęła szybko. Pani Wandie była dzisiaj w bardzo dobrym jak na nią humorze i nikomu nie zadała dodatkowych ćwiczeń.
Po wszystkim udałam się do pokoju. Arii nadal nie było więc miałam trochę spokoju. Założyłam słuchawki na uszy i podłączyłam MP3. Usiadłam przy biurku i przy muzyce zaczęłam odrabiać zadania domowe. Trudziłam się jakieś 15 minut nad zadaniem z biologi, ale przebrnęłam przez nie cudem.
Spojrzałam na zegarek. 17:47. Kolacja będzie za 13 minuty. Wyłączyłam MP3 i chowałam je w szufladzie biurka wraz ze słuchawkami. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę stołówki. Podeszłam do bufetu i wzięłam na talerz stertę frytek. Obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Jessicą. Miała niezadowoloną minę, wręcz przerażającą.
- Uważaj jak chodzisz - warknęła.
W tym właśnie momencie rozważałam by przez "przypadek" nie potknąć się i wywalić na nią cały talerz frytek. Z jednej strony był do dobry pomysł, jednak z drugiej mogłam mieć przez to problemy.
- Co ja ci takiego zrobiłam? - zapytałam odsuwając się o krok.
Spiorunowała mnie wzrokiem.
- Musi istnieć jakiś kozioł ofiarny - powiedziała ze swoim typowym uśmieszkiem.
- To dlaczego sama nim nie zostałaś? - zapytałam z ironią w głosie.
Mina jej zrzedła.
- Uważaj co mówić - powiedziała zbliżając się do mnie o krok. Odruchowo cofnęłam się krok do tyłu.
- Zluzuj - powiedziałam- A teraz przepraszam ale chcę w spokoju zjeść kolację.
Miałam już ruszać, ale udałam, że się potknęłam i walnęłam ją w brzuch stertą frytek z ketchupem. Jej jasno niebieska bluzka została pokryta wielką czerwoną plamą po ketchupie.
Jessica zaczęła piszczeć, a wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Udawałam zdziwienie i zakryłam usta dłonią, żeby nie wybuchnąć śmiechem.Grupka gapiów ustawiła się na około nas tworząc koło. Jessica gotowała się ze złości.
- Ups - powiedziałam udając zaskoczenie - Wybacz nie chciałam
Wyminęłam Jessicę i kupiłam kanapkę z serem.
Podeszłam do stolika przy którym zwykle siedziałam wraz z Arią. Dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu gdy podeszłam do stolika.
- Nieźle ją załatwiłaś - powiedziała wyciągając w moją stronę rękę. Przybiłam z nią piątkę.
Zjadłam swój jogurt w pośpiechu i bez słowa wyszłam ze stołówki. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Kątem oka spojrzałam na zegar. 18:54. Mam ponad 5 godzin nad zastanowieniem czy iść spotkać się z Shane'em.Położyłam się na łóżku i usnęłam.
***
- Roxan! Roxan, obudź się! - wołała Aria szarpiąc moje ramie. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
- Coś się stało? - zapytałam zdezorientowana. Dziewczyna wskazała palcem zegarek stojący na mojej szafce nocnej.
Zerwałam się na równe nogi gdy zauważyłam, która godzina.
23:52.
Jednym susem doskoczyłam do komody i wyciągnęłam niebieską bluzę z kapturem i siwe dresowe spodnie. Wciągnęłam bluzę przez głowę i założyłam spodnie, klnąc pod nosem.
Po drodze do drzwi ubierałam adidasy. Spojrzałam na arię, która była strasznie rozbawiona.
- Co cię tak śmieszy? - zapytałam.
- To w jakim tempie się ubrałaś - odpowiedziała - Idź już bo się spóźnisz.
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie i wyszłam z pokoju. Idąc korytarzem trzymałam się ścian, ponieważ po 22:00 są patrolowane korytarze. Przemknęłam po schodach i stanęłam jak wryta słysząc głos Nicholasa i jakieś chłopaka.
Patrolowali korytarze. Szybko ukryłam się we wnęce pod schodami. Światło tam nie sięgało i panowały tam egipskie ciemności. Nicholas i chłopak, którego głosu nie rozpoznałam mieli latarki i świecili nimi po korytarzu.
Twarz miałam zalaną zimnym potem, i oddychałam niespokojnie. Weszłam głębiej we wnękę.
Bałam się, że mnie znajdą a w tedy mogą mnie zawiesić, za złamanie regulaminu.
Przestałam oddychać gdy chłopak towarzyszący Nicholasowi poświecił prosto na mnie. Zorientowałam się co to za chłopak gdy podszedł bliżej.
Przyłożyłam palec do ust i zrobiłam błagalną minę. Popatrzył na mnie, i ledwie zauważalnie kiwnął głową.
- Co jest, stary - powiedział Nicholas łapiąc Dana za ramię. Dan odwrócił światło latarki.
- Wydawało mi się, że coś słyszałem - powiedział i obrócił się w stronę Nicholasa. Nicholas patrzył na niego zdziwiony.
- Dobra, chodź dalej - powiedział Nicholas, a ja słyszałam i oddalające się kroki.
Odczekałam kilka chwil i wyszłam z ukrycia. Ruszyłam w stronę tylnego wyjścia.
Wybiegłam na podwórze i ruszyłam w stronę polany.
Przeszłam przez gąszcz drzew i krzewów i znalazłam się na miejscu.
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że Shane siedzi na trawie oparty o drzewo.
- Spóźniłaś się - powiedział szyderczo.
W odpowiedzi prychnęłam i założyłam ręce na piersi. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę.
- Masz zamiar tam siedzieć? - zapytałam z ironią.
Otworzył oczy i spojrzał na mnie. Uniósł jedną brew i roześmiał się. Leniwie wstał z ziemi i otrzepał spodnie.
- Zobaczmy co potrafisz - powiedział - Zaatakuj mnie.
Ruszyłam w jego stronę. Nim zdołałam dobiec do niego, on złapał moją rękę i powalił mnie na ziemię.
Zaśmiał się i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam go i po chwili stałam na nogach.
- Zaatakuj jeszcze raz.
Atakowałam go jeszcze kilka razy i analizował jego ruchy. Po jakiś 20 minutach zdołałam zauważyć, że zawsze chwyta mnie zanim do niego dobiegnę.
Po kolejnej próbie zaatakowałam go, i gdy znalazłam się na odpowiedniej odległości odskoczyłam w bo, ale Shane był szybszy
Byłam zdyszana i spocona od ciągłego atakowania. Shane zaśmiał się i usiadł pod drzewem.
- Odpocznij - powiedział
Usiadłam po turecku po drugiej stronie polany. Reszta "nauki" minęła na moich porażkach. Shane pożegnał się ze mną i powiedział, że zobaczymy się pojutrze.
Wróciłam po cichu do pokoju bez problemów. Zegarek pokazywał, że już 1:14. Szybko wzięłam piżamę i po cichu przemknęłam pod szkolne prysznice. Szybko się umyłam i już 10 minut później leżałam w łóżku.
___________________________________________
Następny rozdział :3 Wiem że strasznie krótko, ale na prawdę nie mam za dużo czasu. Następny rozdział przewiduję że pojawi się do 27 max :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz